Rola Horse Assisted Education (HAE) w pracy z osobami z PTSD

W odróżnieniu od klasycznego sposobu nauki czy podejścia terapeutycznego, metoda HAE uruchamia nie tylko intelekt, ale też intuicję, świadomość doznań płynących z ciała oraz emocje, które często zakotwiczają się w uczestniku, dzięki czemu proces jest utrwalany. Horse Assisted Education (HAE) to innowacyjna metoda uczenia się ludzi, w której uczestniczą konie. Celem HAE jest rozwój osoby od samoświadomości, przywództwa, umiejętności psychologicznych i społecznych, wsparcie w zmianie, po pracę nad trudnymi doświadczeniami życiowymi. Istotą metody jest stworzenie przestrzeni, w której możemy doświadczać siebie w relacji z koniem-trenerem. Możemy mówić o uczeniu się w sferach: poznawczej, emocjonalnej, fizycznej oraz wewnętrznej.

Programy HAE w praktyce terapeutycznej

Psychoterapeutyczne działania HAE możemy wykorzystać w pracy z osobami z zaburzeniami lękowymi, adaptacyjnymi, PTSD, borykającymi się z uzależnieniami, stresem czy ADHD, zarówno w pracy z dorosłymi, jak i dziećmi. Można śmiało powiedzieć, że holistyczność HAE umożliwia otwartość tematyczną i różnorodność obszarów, które są dostosowywane do potrzeb indywidualnego uczestnika bądź grupy. Podczas programów rozwojowych z końmi mamy możliwość uczenia się przez bezpośrednie uczestniczenie w relacji. Proces tenest wielopoziomowy, angażuje całą osobę i przebiega w realnej, autentycznej sytuacji. W odróżnieniu od klasycznego sposobu nauki czy podejścia terapeutycznego, HAE uruchamia nie tylko intelekt, ale też intuicję, świadomość doznań płynących z ciała oraz emocje, które często zakotwiczają się w uczestniku, dzięki czemu proces jest utrwalany.

HAE odgrywa istotną rolę w „uzdrawianiu” człowieka poprzez uaktywnianie i angażowanie podczas doświadczeń z koniem-trenerem naszego układu limbicznego, odpowiedzialnego za kontrolę emocji i popędów, pamięć ruchów czy pamięć długoterminową. Dzięki takiemu procesowi uaktywniają się nieuświadomione do tej pory kompetencje, umiejętności czy wydarzenia mające wpływ na obecną sytuację uczestnika. To, co wydarza się w relacji z koniem-trenerem podczas warsztatów, jest już aktywem.

Istotną rolę w tym procesie odgrywa też środowisko i przestrzeń, w której prowadzone są spotkania z końmi-trenerami. Ważnymi aspektami są: poczucie bezpieczeństwa, otwartości i możliwość eksperymentowania. W tym procesie nie ma „dobrze” czy „źle”, nikt nic nie musi udowadniać czy wykazywać się. Podczas programów HAE opieramy się na warstwie symbolicznej, jaką jest koń. To kompleksowy symbol, gdyż zawiera w sobie wiele skrajności, „boską” i „diabelską” stronę, siłę, majestat, wolność, ale też poddanie, strachliwość czy uległość, szczęście lub nieszczęście.

W „uzdrawianiu” człowieka koń jako symbol również odgrywa istotną rolę. Już podczas pierwszych spotkań uczestników z końmi-trenerami możemy obserwować, jak bardzo ich osobiste wyobrażenia, a co za tym idzie – emocje, wrażenia z ciała wpływają na odbieranie rzeczywistej relacji z koniem. W trakcie pracy metodą HAE łączą się dwie płaszczyzny: osobista i świadoma, symboliczna oraz stosunek do konia w rzeczywistości i nieświadoma archetypowa relacja w rzeczywistości z danym koniem trenerem. Konie są silnie projekcyjne, człowiek przypisuje im więc elementy swojego świata. Możemy śmiało powiedzieć, że symbolika konia jest bardzo emocjonalna i wielowarstwowa, i pełni ważną funkcję na drodze do zmiany.

Metoda HAE w pracy z osobami zmagającymi się z PTSD

W wyniku doświadczeń traumatycznych pojawia się wiele złożonych objawów, które można podzielić na grupy: ponowne doświadczanie traumy, unikanie wszystkiego co o niej przypomina, i stan nadmiernego wzburzenia, który nie występował przed traumą. Osoby zmagające się z objawami stresu pourazowego borykają się również z problemem „zatrzymania traumy w ciele”. Konie, które porozumiewają się za pomocą języka ciała, szybko rozpoznają stan osoby, z którą w danej chwili pracują nad zdarzeniem traumatycznym. Pracując tą metodą z osobami doświadczającymi przemocy, przejawiającymi objawy PTSD, możemy pracować zarówno grupowo, jak i indywidualnie. Podczas oddziaływań możemy obserwować wiele różnych reakcji nie tylko na konia-terapeutę, ale także na proponowany model pracy oraz to, co wydarza się podczas spotkania. W poprzednim artykule1 przedstawiałam metodę i pracę grupową, natomiast w niniejszym artykule opiszę oddziaływania terapeutyczne dla osób indywidualnych na podstawie przypadku mojej klientki. Na potrzeby artykułu dane osoby zostały zmienione.

PTSD należy do grupy zaburzeń lękowych. Początkowo „zarezerwowane” było dla żołnierzy doświadczających traum związanych z walką, więźniów torturowanych, osób, które przeżyły katastrofy naturalne (powodzie, trzęsienia ziemi) czy uczestników wypadków komunikacyjnych. Emocjonalną reakcją osoby na takie zdarzenie jest przerażenie, strach, poczucie bezradności.

Zespół stresu pourazowego charakteryzują trzy grupy objawów:
1. Ponowne doświadczanie traumy:
– powracające intruzywne wspomnienia złożone
z obrazów, myśli i doznań percepcyjnych,
– powracające sny związane z wydarzeniem,
– unikanie wszystkiego, co o niej przypomina, i stan wzbudzenia,– działanie i odczuwanie jakby traumatyczne zdarzenie ponownie nastąpiło (ponowne przeżywanie, iluzje, omamy)
2. Unikanie wszystkiego, co o niej przypomina, unikanie bodźców związanych z traumą i ogólne odrętwienie – ograniczone reakcje emocjonalne, nieobecne przed traumą:
– usiłowanie uniknięcia myśli, uczuć i rozmów o traumie,
– unikanie aktywności, miejsc, ludzi przypominających o traumie,
– niemożność przypomnienia sobie ważnych aspektów traumy,
– ograniczone zainteresowanie, udział w ważnych aktywnościach,
– poczucie wyobcowania,
– niezdolność do przeżywania miłości i czułości,
– poczucie ograniczenia perspektyw życiowych.
3. Utrzymujące się objawy wzmożonego wzburzenia (nieobecne przed traumą) w postaci co najmniej dwóch z wymienionych poniżej:
– trudności z zasypianiem lub snem,
– drażliwość lub wybuchy gniewu,
– trudności z koncentracją,
– nadmierna silna reakcja na bodźce,
– czujność (Olasov Rothbaum, Foa, Hembree, 2020).

Diagnozując PTSD, warto wskazać, czy zaburzenie ma charakter ostry, czyli czas utrzymywania się objawów nie przekracza trzech miesięcy, czy mamy do czynienia z przewlekłym stanem, którego czas utrzymywania się objawów wynosi lub przekracza trzy miesiące. Warto też zbadać, czy zaburzenie wystąpiło zaraz po traumatyzującym zdarzeniu, czy z opóźnionym początkiem około 6 miesięcy po zdarzeniu. Znaczne nasilenie objawów zespołu stresu pourazowego występuje zazwyczaj bezpośrednio po traumatycznym zdarzeniu, później zaś u większości osób obserwuje się zanik symptomów. Jeśli natomiast objawy utrzymują się, możemy mówić o przewlekłym stanie.

Warto pamiętać, że trauma „kotwiczy” się również w ciele. Gdy czujemy się zagrożeni, ciało instynktownie wytwarza więcej energii, żeby pomóc nam się chronić. Przywołam przykład ze świata zwierząt, a mianowicie jak zachowuje się królik uciekający przed wilkiem. Mobilizuje on swoje ciało do ogromnego wysiłku, ucieka, ile tylko ma sił, a gdy powoli zaczyna je tracić, podejmuje ryzyko i przywiera do ziemi, udając martwego. Gdy drapieżnik odchodzi i jest już bezpiecznie, królik drży i otrzepuje się. Ta umiejętność jest niezwykle przydatna, gdyż pozwala na zrzucenie napięcia wynikającego z zagrożenia i przejście do dalszego funkcjonowania. Takie „drżenie” ma na celu uwolnić ciało z napięcia i „zapisywania” śladów traumy. Ludzie również mają odruch „drżenia”, gdy w ciele kumuluje się zbyt wiele napięcia wynikającego z trudnych sytuacji. Jest to naturalny, normalny odruch, lecz w odróżnieniu od zwierząt zagłuszamy go, walczymy z nim, bo jest on uważany za nienormalny objaw, mogący świadczyć o chorobie psychicznej. Gdy nasze ciało odczuwa dyskomfort, wysyła do nas sygnały, które informują nas, że wewnątrz nas nie ma poczucia bezpieczeństwa, harmonii i że to wymaga naszej uwagi. Jeśli zignorujemy to, o czym informuje nas nasze ciało, objaw ten może się zamienić w objaw traumy. Warto jednak pamiętać, że nie wszystkie sygnały, jakie wysyła nam nasze ciało, są objawem traumy.

Pracując na warsztatach z końmi z osobami z PTSD wykorzystuję niesamowitą umiejętność koni do rozpoznawania najmniejszych zmian w ciele człowieka. Konie są mistrzami w komunikacji niewerbalnej, która to cecha jest im niezbędna do przetrwania.

Przykład z praktyki

Osoba, z którą pracuję, to 40-letnia kobieta (Marta) po doświadczeniach przemocy fizycznej, psychicznej i seksualnej ze strony partnera, mająca objawy PTSD (powracające natrętne wspomnienia sytuacji, trudności ze snem, z zasypianiem, pojawiające się koszmary, gwałtowne reakcje na sytuacje przypominające zdarzenia traumatyczne, trudności z przeżywaniem, nazywaniem emocji i stanów, flashbacki, trudności z koncentracją, czujność).

Pracę terapeutyczną przy wykorzystaniu koni rozpoczynam od podziału na kilka etapów. Podział ten pozwala klientom na usystematyzowanie i oswojenie się z tym, co będzie się działo, jak proces będzie przebiegał, a to z kolei prowadzi do zwiększenia poczucia bezpieczeństwa.

Pracę rozpoczęłyśmy od stworzenia planu pracy nad zdarzeniami, które wywołały traumę.

Sam proces pracy polega na połączeniu metody przedłużonej ekspozycji, elementów dwunastostopniowego programu leczenia traumy Petera Levina z Horse Asissted Education (Levine, 2021).
Spotkania odbywały się w asyście koni według porządku:
1. Edukacja.
2. Oswajanie.
3. Rozpoznawanie i rozróżnianie emocji i stanów.
4. Opowieść.
5. Zakończenie.

Pierwsza część, czyli edukacja na temat typowych reakcji na traumatyczne wydarzenia i trening oddechowy,odbywały się w stadzie koni, w miejscu, gdzie zwykle przebywają, czyli na pastwisku. Taki sposób przedstawiania metody i wdrażania osoby w proces sprawia, że oswaja się ona z końmi i sytuacją, osadza i nabiera poczucia bezpieczeństwa, co jest niezbędne do przejścia do kolejnych etapów pracy nad traumą.

Na tym etapie reagowało ciało klientki, podczas gdy stado koni otaczało, niejako „zagarniało i zapraszało” swoją akceptacją do otwierania się. Początkowymi reakcjami z ciała były łzy, ból brzucha, szybsze tętno, drżenie, i jak sama klientka mówiła – ustępowały, gdy jeden z koni stał obok i pozwalał się dotykać i głaskać – ugruntowanie. To, na co zwracałam klientce uwagę, to sposób, w jaki dotyka konia – na początku szybki, gwałtowny, by po paru minutach stał się spokojniejszy. Proces oswajania i bycia, doświadczania siebie w nowej sytuacji trwał u tej klientki dwa spotkania po 1,5 godziny.

Kolejnym etapem pracy było uczenie się podczas zaprojektowanych ćwiczeń z końmi rozpoznawania, co dzieje się z jej emocjami, jakie pojawiają się reakcje z ciała, i co pomaga jej w radzeniu sobie z aktualnym stanem, a co według niej jest przeniesione z poprzednich doświadczeń.

Kolejnym, bardzo ważnym elementem pracy z osobami z PTSD, są wielokrotne przedłużone ekspozycje wyobrażeniowe, konfrontujące ze wspomnieniami traumatycznego zdarzenia – uczestnik powraca w wyobraźni do wspomnienia traumy i szczegółowo je opisuje.

Koń-trener i osoba, która pracuje nad doświadczeniem traumatycznym, przebywają na zamkniętym, ogrodzonym terenie o wielkości ok. 12 x 12 m (przestrzeń intymna konia), osoba opisuje szczegółowo zdarzenie traumatyczne, a facylitator – pozostający z boku – nagrywa sesję, opisuje najważniejsze momenty, w tym zachowanie konia-trenera, oraz czas, w jakim osoba relacjonuje zdarzenie. Osoba ma do dyspozycji krzesełko lub kocyk i sama wybiera dogodną dla siebie pozycję.

W trudniejszych dla klienta momentach facylitator zadaje pytania mające na celu ułatwić konfrontację ze wszystkim, co może wywołać lęk podczas ekspozycji wyobrażeniowej. Obecność konia-trenera i jego spontaniczne reakcje na to, co dzieje się z osobą pracującą nad traumatycznym zdarzeniem daje wskazówki, podpowiedzi, ale też przynosi znaki zapytania dotyczące osoby i jej historii, wspiera w osadzeniu się w sytuacji. Facylitator nie tłumaczy zachowań konia, towarzyszy i wspiera osobę w tym, aby sama odkrywała, co dla niej oznacza zachowanie konia w danym momencie. Ważnym elementem dla osoby pracującej nad traumą jest to, że przez cały czas trwania procesu towarzyszy jej ten sam koń, którego wybrała podczas zapoznawania się z metodą. Często dziejesię tak, że to właśnie zachowanie konia sprawia, iż osoba wybiera danego trenera.

Podczas sesji często obserwuję, jak koń-trener podejmuje niejako „interwencję”, i swoim zachowaniem, bliskością, otwartością na emocje wspiera proces terapeutyczny. Dzięki ekspozycji wyobrażeniowej osoba uczy się, że wspomnienia traumy i kojarzone z nimi działania czy wydarzenia, nie są tym samym, co sama trauma. Uczy się i ma możliwość przeżycia w bezpiecznym środowisku „zablokowanych” na chwilę zdarzenia traumatycznego, emocji.

Praca Marty i konia-trenera

Moja klientka Marta podczas pierwszego spotkania wybrała konia-trenera, który podszedł do niej i stał, był obok, gdy ona się trzęsła, dotykając go, a jego skóra, jak i ona, drgała. Zapytana później, co sprawiło, że wybrała akurat tego konia, odpowiedziała bez wahania: „bo był”, „nie uciekł”. Na tym zakończyłyśmy pierwszą sesję.

Kolejnym etapem było obserwowanie siebie, nazywanie, uczenie się swoich emocji podczas wykonywanych ćwiczeń w bezpośrednim, bliskim kontakcie z wybranym podczas pierwszego spotkania koniem-trenerem. Klientka wraz z koniem przebywała na zamkniętym placu, na którym znajdowały się różne rekwizyty pomocne przy wykonywaniu ćwiczeń. Bardzo widoczne były reakcje klientki, takie jak pojawiający się płacz oraz napięcie i rozluźnienie mięśni w trakcie ćwiczeń. Klientka jednoznacznie potwierdziła, że pojawiające się napięcie ustępowało z chwilą, gdy była w bliskim kontakcie z koniem – przytulanie, głaskanie.
Podczas tego klientka dzieliła się swoimi stanami, spostrzeżeniami, i jak to nazwała – „poznawała” się ze sobą. Omówienie i zapisanie tego, co pomaga w radzeniu sobie z emocjami, które się pojawiły oraz z reakcjami ciała, ma istotne znaczenie, by przejście do kolejnego etapu pracy było możliwe. Takie działania i podzielenie pracy na etapy oswaja klientkę nie tylko z miejscem, sposobem, ale – jak słusznie ona nazwała – samą sobą, tak aby mogła w bezpiecznej przestrzeni zajmować się swoimi doświadczeniami. Już podczas tego etapu klientka stała się spokojniejsza, wyciszona, pojawiło się u niej zaufanie oraz otwarcie na doświadczanie. Przed kolejną sesją klientka opowiedziała jak po ostatnim spotkaniu była zmęczona i wręcz wyczerpana, ale – jak to ujęła – inaczej niż zawsze.

Samo przejście do kolejnego etapu, czyli do mówienia o sytuacji traumatycznej powodowało napięcie, dużą ilość nerwowo wypowiadanych słów, niejako odwrócenie uwagi od celu spotkania, chęć wycofania, ucieczki. Czasem, gdy pracuję w gabinecie zdarza się, że w takich sytuacjach klientka czy klient wychodzi. Wyjątkowość pracy z końmi-trenerami polega na tym, że klient w trakcie spotkania z koniem stosuje różne techniki, by poradzić sobie z lękiem, ale mimo to płynnie i prawie niespostrzeżenie wchodzi w działanie.

Czwarty etap zaczynamy inaczej niż trzy poprzednie – klientka teraz sama przyprowadza konia na plac, więc praca de facto zaczyna się już od chwili wzięcia linki i kantara. Gdy spotkałyśmy się w stajni, widziałam, że Marta jest „pobudzona”, napięta, dużo mówiła o całym trudnym tygodniu. Jednak proponowane przeze mnie czynności związane z pójściem i przyprowadzeniem konia z pastwiska na miejsce, w którym miała mierzyć się z doświadczeniem sprawiły, że niepostrzeżenie weszła w tryb działania. Przyprowadziła konia, sama wybrała miejsce, usiadła i zaczęła mówić… Podczas sesji istotne jest, aby pozwolić klientce na przeżywanie w taki sposób, w jaki ona w danej chwili tego potrzebuje. U Marty pojawiło się dużo emocji, starała się je nazywać,
potrafiła też powiedzieć, co czuje w ciele. Gdy zaczęła opowiadać o sytuacji, koń stojący w dystansie podszedł i dotknął ją nosem.

Konie-trenerzy to konie, które wchodzą w relacje z uczestnikami dobrowolnie, reagując na to, co w danej chwili wymaga uwagi i co jest w nas autentyczne. Klientka zapytana o to, czego na tę chwilę potrzebuje, odparła, że przytulenia, i przeszła płynnie w przytulanie się do konia, cały czas opowiadając mu o tym, czego doświadczyła. Klientka po chwili osunęła się i usiadła na piasku,
tuląc się do nogi konia, który stał spokojnie, pozwalając jej na wewnętrzną pracę. Po około 5 minutach bycia w dużym, widocznym napięciu, można było zaobserwować jak jej ciało się rozluźnia, oddech uspokaja, a łzy znikają. Sesja na tym się zakończyła.

Klientka zapytana o to doświadczenie, odpowiedziała, że czuje się bardzo zmęczona, obolała, jakby przebiegła „maraton życia”, ale zarazem lekka i akceptowana, czego nie czuła wcześniej. Klientka otrzymała „pracę domową” – miała za zadanie prowadzić dzienniczek występujących u niej objawów i obserwować, czy zachodzą zmiany.

Spotkania, podczas których osoba opowiada o traumatycznym zdarzeniu, powtarzam w trakcie pięciu sesji. Każde ze spotkań kończy się zadaną pracą domową. Marta przed spotkaniami mówiła o tym, jakie widzi zmiany w codziennym funkcjonowaniu: „wiesz, lepiej radzę sobie w sytuacjach, gdy ktoś krzyczy”. Można było zaobserwować zmiany postawy, poprawę umiejętności radzenia sobie z trudnymi sytuacjami, których doświadczała.

Ostatnia sesja to spotkanie podsumowujące. Odbywa się w towarzystwie stada koni, gdzie wspólnie siedzimy i rozmawiamy o zmianach, które widzi facylitator, oraz zmianach, które widzi w sobie klient/klientka, i żegnamy się. Podczas ostatniego spotkania Marta powiedziała, że zniknął niepokój, napięcie. Zaczęła przesypiać noce, potrafi nazwać emocje i to, co dzieje się z jej ciałem pod
ich wpływem, oraz umiejętnie nimi kieruje, a jeśli zdarzają się sytuacje, w których czuje, że emocje mogą przejąć kontrolę, potrafi zadziałać, dać sobie czas. Kolejną ważną rzeczą, która się zadziała, jest fakt, że Marta przestała się izolować i unikać sytuacji przypominających traumatyczne zdarzenia. Jak sama powiedziała: „teraz mam nie dwie, a cztery nogi”, co wyjaśniła jako bycie bardziej świadomą, pewną siebie i swoich możliwości; nie wchodzi w stare schematy ucieczki.

Z obserwacji mogę powiedzieć, że pożegnanie z koniem-trenerem, który towarzyszył w procesie przepracowania traumatycznych doświadczeń, bywa bardzo emocjonalne, ale też mówi wiele o tym, jaki miał wpływ na uczestnika warsztatów. Często pokazuje wykorzystanie zdobytych umiejętności i odzyskanie kontroli nad sobą i swoim życiem.

Cały proces staram się zamknąć w maksymalnie dziesięciu spotkaniach, oczywiście pozostając elastyczną w stosunku do potrzeb klienta.

Koherencja serca

Oprócz umiejętności komunikacji niewerbalnej koni-trenerów i docierania do tego, co jest u nas autentyczne, co wymaga
„zaopiekowania”, kolejną ważną umiejętnością koni, którą wykorzystuję w pracy z osobami zmagającymi się z PTSD jest
stan koherencji serca, czyli równomierne bicie serca. Amerykański Heart Math Institute, zajmujący się badaniami nad koherencją serca, przeprowadził badania nad zmianami w obszarze rytmu serca w trakcie kontaktu człowieka z koniem. Badania wykazały znaczny wpływ koni na koherencję serca ludzi. Kolejne badania pokazały synchronizację istniejącą między ludźmi i końmi podczas wspólnego kontaktu, niezależnie od tego, czy koń zna człowieka, czy nie. Chwila kontaktu konia z człowiekiem wystarcza, by koń zaczął odzwierciedlać stan, w którym osoba aktualnie się znajduje, w swoim zachowaniu. Przyglądanie się sobie w lustrze, jakie tworzy koń-trener i jego zachowanie, powoduje w uczestniku zderzenie z tym, co w nim samym jest autentyczne, i co wymaga zaopiekowania, a co nie jest jeszcze uświadomione.

Obszary, które są dla uczestnika trudne do wypowiedzenia, katalizuje obecność konia.

_______

Karolina Czarnecka – psycholożka, facylitatorka Programów Rozwojowych z HorseSpirit.pl, certyfikowana specjalistka ds. pomocy ofiarom przemocy w rodzinie, Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia” IPZ.

BIBLIOGRAFIA:

  • Olasov Rothbaum, B., Foa, E.B., Hembree A.E. (2020). Przedłużona ekspozycja w terapii PTSD. Emocjonalne przetwarzanie
    traumatycznych doświadczeń. Podręcznik terapeuty. Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk.
  • Levine, P.A. (2021). Uleczyć traumę. 12-stopniowy program wychodzenia z traumy. Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa.